Nieoczywiste, kuriozalne, osobliwe – czy to zabytki architektury, czy obyczaje. Wybraliśmy kilka niecodziennych atrakcji Tyrolu, które mimo swoich osobliwości, są absolutnie warte odwiedzenia.
1. Tyrolskie miasteczko, do którego potrzebny jest paszport
Jungholz to gmina w Tyrolu, która położona jest na terenie Bawarii. Jak to możliwe? Dojazd do Jungholz możliwy jest jedynie po niemieckich drogach. Tyrolczycy muszą więc zawsze zabierać ze sobą paszport, aby odwiedzić okolice Jungholz. Inna droga prowadzi przez wierzchołek Sorgschrofen (1636m n.p.m.) i zarezerwowana jest raczej dla miłośników wspinaczki. Jakby już sam dojazd nie był dostatecznie skomplikowany, gmina ta, w której mieszka 300 osób i która posiada aż 700 miejsc noclegowych, posiada również dwa kody pocztowe – jeden austriacki i jeden niemiecki.
Kawałek Tyrolu w Bawarii – eksklawa Jungholz © Tourismusverband Tannheimer Tal/Achim Meurer
2. Cmentarz, na którym umrzeć można ze śmiechu
Wszędzie indziej wypada płakać. Na tym cmentarzu, nie można powstrzymać się od śmiechu. I wcale nie trzeba się powstrzymywać, ponieważ na cmentarzu muzealnym w Kramsach znajduje kolekcja dowcipnych napisów z nagrobków, zebranych z całego Tyrolu. Na pierwszy rzut oka napisy te mógłby się wydawać nawet obrazoburcze, ale w dawnych czasach spełniały inną rolę. Humor miał pomóc w smutku i żałobie, stąd na nagrobkach pojawiały się dowcipne historie z życia zmarłych, które ci pewnie woleliby zabrać ze sobą do grobu.
Lubiła zaglądać do jednego lub kilku kieliszków. Ona milczy, ale nie jej grób. © Museumsfriedhof
3. Świątynia z kamieni
Na brzegu jeziora Hundstalsee, które znajduje się powyżej schroniska Inzinger Alm, Heinz Triendl i Robert Tribus postanowili wybudować świątynię, wykorzystując do tego celu jedynie znalezione w okolicy kamienie. Świątynia ta poświęcona została greckiemu bogowi sztuki Apollo. Budowla jest nielegalna. Mimo to, tych dwóch artystów znajdowało sposób, aby kontynuować swój projekt. Budowa zajęła im w sumie 22 lata i uzyskała w międzyczasie status dzieła artystycznego. Dzięki temu może pozostać legalnie na swoim miejscu. Świątynia stała sie również celem pielgrzymek z całego świata.
Świątynia boga Apollo nad jeziorem Hundstalsee – widok raczej niecodzienny © Heinz Triendl
4. Mysz z góry Großglockner
Jakiś czas temu na szczycie góry Großglockner (3798m n.p.m.) znaleziono mysz – w internecie można znaleźć nawet krótki filmik dowowody. Mysz widziano już kilka razy, stąd przypuszczenie, że na wierzchołku najwyższej góry Austrii uwiła sobie domek. Do tej pory w Alpach nie spotykano myszy na takiej wysokości. Teoretycznie jest to możliwe, ponieważ myszy śnieżne mogą przeżyć na wysokości nawet 4000m n.p.m. Jednak ze względu na to, że średnia życia myszy to jedynie 18 miesięcy, przypuszcza się, że mysz z Großglocknera już nie żyje. Nie wiadomo, czy mysz zostawiła po sobie potomstwo – póki co, nie ma ten temat dalszych relacji zdobywców szczytu.
Co się stało z myszą z Glocknera? © Tirol Werbung/Jens Schwarz
5. Tyrolskie krewetki
Tyrol słynie ze smakowitych wyrobów, jednak krewetki nie do końca pasują do kanonu regionalnych produktów. A jednak! W tyrolskiej miejscowości Hall in Tirol od lat hoduje się tzw. alpejskie krewetki, które uchodzą za prawdziwe delikatesy. Krewetki z Hall hodowane są bez dodatku chemii, antybiotyków a jedynie z użyciem soli morskiej i wody źródlanej z tyrolskich potoków. Kto by się tego spodziewał?
Trudno w to uwierzyć: te krewetki pochodzą z Tyrolu © Alpengarnelen
6. Pół domu
W drodze do wąwozu Rosengartenschlucht w Imst znajduje się osobliwy budynek. Prawdopodobnie z powodu braku miejsca, budowa domów „utknęła“ na wielkiej skale. Skała ta nazywana jest „Imster Bergl” i ma ok. 25000 lat. Część pomieszczeń domów znajduje się pod ziemią.
Dom, który zbudowano tylko do połowy © Tirol Werbung/Bernhard Aichner
7. Lotnisko, na którym nie każdy może wylądować
Przynamniej nie jako pilot samolotu. Do lądowania na lotnisku w Innsbrucku potrzebne są mianowicie specjalne uprawnienia i dodatkowy kurs pilotażu w symulatorze. Dodatkowe umiejętności pilotażu są konieczne ze względu na wyjątkową topografię Tyrolu oraz bardzo silne wiatry fenowe występujące w Innsbrucku.
Start i lądowanie w Innsbrucku wymagają od pilotów dodatkowych umiejętności. © Tirol Werbung/Angela Fuchs
8. Jezioro, które się pojawia i znika, kiedy chce
Kąpiel w jeziorze Lottensee koło Seefeld to kwestia szczęścia. To jezioro pojawia się mianowicie jedynie sporadycznie i znika, kiedy chce. Jezioro powstaje z podziemnych wód roztropnych. Jego powstawianie na wiosnę zależy najprawdopodobniej od ilości śniegu zimą. Nie zostało to jednak naukowo potwierdzone. Może po prostu czasami ma zły humor i nie chce się pokazać?
Kwestia szczęścia: jezioro Lottensee koło Seefeld © Martin Ritzer/Region Seefeld
9. Przejazd statkiem tam, gdzie się tego nie spodziewasz
Walter Gfader ma niecodzienne hobby: uwielbia opływać tyrolskie jeziora górskie na swoim pontonie. Podczas wyprawy w góry większość piechurów dziwi się ogromnemu bagażowi, który Walter wnosi na plecach. Jeszcze większe zdziwienie pojawia się, kiedy Walter zaczyna pompować swój ponton na brzegu jeziora. Jeśli więc następnym razem, pośród stromych górskich szczytów ujrzycie gościa na pontonie, nie musicie się dziwić. To nie kosmici, a Walter, który opływa kolejne jezioro.
Z pontonem na wysokości 2792 m n.p.m. – pontonem po krystalicznie czystych, alpejskich jeziorach. © Walter Gfader
10. Drakula na Zamku Ambras
Arcyksiąże Ferdynand II zbierał w XVI w niecodzienne dzieła sztuki. I tak się złożyło, że do jego kolekcji na zamku Ambras w Innsbrucku trafił portret Włada III Palownika, znanego lepiej jako hrabia Drakula. Drakula był hospodarem wołoskim, któremu przypisywano okrutne tortury. W literaturze był inspiracją dla postaci wampira Drakuli. Od 400 lat jego portret znajduje się w zbiorach Zamku Ambras, który uchodzi za najstarsze muzeum na świecie.
Drakula na Zamku Ambras; 1430-1477 © KHM Museumsverband
11. Wyciąg narciarski z pierwszeństwem przejazdu
W małym miasteczku Navis w dolinie Wipptal wyciag orczykowy przecina ulicę. Ruch na ulicy reguluje szlaban – zamknięty szlaban oznacza, że samochody muszą przepuścić w większości bardzo młodych narciarzy. Takie małe, gminne wyciągi znajdują sie w wielu wioskach w Tyrolu i mają długą tradycję. Niejeden wybitny alpejczyk swoją karierę w Pucharze Świata zaczynał od nauki jazdy na nartach na malutkim orczyku w wiosce. Dla dzieci mieszkających w takich wioskach, jazda na nartach spod samych drzwi własnego domu jest oczywistością i sprawia im ogromną radość.
Tutaj narciarze mają pierszeństwo przed samochodami. © Tirol Werbung/Bert Heinzlmeier
12. Basen, który w całości zbudowany jest z lodu
W tzw. „Pałacu Lodowym” na lodowcu Hintertux popływać można w lodowym jeziorze. Temperatura powietrza i wody wewnątrz jaskini lodowej oscyluje w okolicach zera stopni. Wyzwaniem dla pływaków obok zimna, jest również powietrze, ponieważ jezioro znajduje się na wysokości 3200m n.p.m. Kto przepłynie mierzący 80m i sięgający 30m głębokości zbiornik, ten na pewno dobrze znosi zimno. Dla tych, którzy niekoniecznie chcą się pluskać w lodowatej wodzie, pozostaje możliwość popływania po nim np. na SUPie, czyli desce z wiosłem lub w kajaku. Pływanie po lodowym jeziorze jest zdecydowanie niezwykłą atrakacją turystyczną!
Nie dla miłośników ciepłych kąpieli – lodowe jezioro na lodowcu Hintertux © Natursport Tirol
13. Miasto tak małe, jak dworzec PKP
Rattenberg to miasto, które liczy zaledwie 440 mieszkańców, ma powierzchnię 0,11km² i jest najmniejszym miastem w całej Austrii. Powierzchnią Rattenberg przypomina dworzec kolejowy w Lipsku. Ponad miastem znajdują się ruiny zamku, w których latem odbywają się imprezy kulturalne. Zimą odbywa się tu słynny, tradycyjny jarmark świąteczny, który oświetlany jest jedynie blaskiem świec. Średniowieczna zabudowa Ratennberg jest tak doskonale utrzymana, że znajduje się pod ochroną zabytków a we wnętrzach domów znajdują się głównie warsztaty rzemiosła artystycznego, z czego najbardziej znana jest lokalna huta szkła.
Rattenberg, najmniejsze miasto w Austrii i jego małe sklepiki. © Alpbachtal Tourismus/Gabriele Grießenböck
14. Niecodzienna sygnalizacja świetlna
Sygnalizacja świetlna nie musi być nudna! W Bremen ludziki w sygnalizacji to grajkowie, w Mainz to Mainzelmännchen a w Berlinie człowieczki ze świateł to słynne Ampelmännchen. Od czasu organizacji Międzynarodowych Igrzysk Olimpijskich Dzieci w roku 2016, również Innsbruck ma swoje wyjątkowe ludziki w sygnalizacji świetlnej. Na wybranych skrzyżowaniach w mieście, ruchem zawiadują snowboardziści, narciarze, skateboardziści i wędrowcy.
W górach mnóstwo śniegu a my stoimi na światłach w mieście – niejeden zamieniłby się chętnie w narciarza z sygnalizacji świetlnej. © Tirol Werbung/Christina Schwemberger
15. Dom tak wąski, jak drzwi wejściowe
Wystarczy zrobić trzy kroki i już minęliśmy najwęższy dom w Innsbrucku, nawet go nie zauważając. A to się często zdarza, ponieważ budynek ten ma jedynie 211cm szerokości i nie rzuca się zupełnie w oczy. Aż do końca XIXw na miejscu najwęższego domu znajdowało się przejście na cmentarz położony po drugiej stronie budynku.
Łatwo go przeoczyć – najwęższy dom w Innsbrucku © Tirol Werbung/Christina Schwemberger